czwartek, 3 listopada 2011

Pierwsze koty za płoty

Od połowy września  praca wre, aż miło popatrzeć... I posłuchać. Grześ nie wychodził prawie z warsztatu. Całymi dniami ciął, szlifował, frezował i toczył. W przerwach bejcował, pastował i polerował. Zapachy ciętego drewna zwabiały nas do warsztatu, a Wu musieliśmy trzymać z dala od wiór i ścinek.
W czasie, kiedy G. poddawał obróbce drewno, ja starałam się nie pozostawać w tyle.
I tak udało mi się wyczarować cudeńka z wykorzystaniem haftu soutache.
Fascynujące, jakie piękne efekty można osiągnąć tą metodą. Wciągnęła mnie całkowicie.
Wu natomiast z zapamiętaniem i ogromnym zaangażowaniem poddawała wytwory G. testom na wytrzymałość. Wszystkie zakończone wynikiem pozytywnym! :-)
A oto niektóre z efektów naszej pracy:















cdn...

4 komentarze:

  1. Aniu robicie takie cuda tylko na własny użytek czy też jest szansa na nabycie takich drogą kupna sprzedaży :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że jest szansa na nabycie. Zainteresowanych zapraszam do napisania do nas na adres: aigciesniarscy@gmail.com
    Więcej informacji będzie w kolejnym poście :). A

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Jestem pod wrażeniem - ale to nie pierwszy raz w Waszym przypadku :)

    OdpowiedzUsuń